Minimalizm
Na początku grudnia w Londynie, jak co roku, ogłoszono nazwisko zwycięzcy Turner Prize, jednej z najbardziej prestiżowych nagród w świecie sztuki współczesnej. Podczas hucznej gali, transmitowanej na cały świat przez brytyjską TV, Madonna przekazała Martinowi Creedowi czek na 20 tysięcy funtów i powiedziała, że zgodziła się wręczyć nagrodę, nie dlatego iżby uważała, że jeden twórca może być lepszy od drugiego, lecz chce poprzeć artystę, który nie tylko ma coś do powiedzenia, ale też – jak się wyraziła – „ma jaja, by to powiedzieć na głos”. Potem dodała kilka siarczystych przekleństw, pouczyła wszystkich, że nie powinni żyć bez miłości, a na koniec dodała, że lubi nagrodzone arcydzieło, bo nic w nim nie ma. Kiedy dziennikarze i publiczność ochłonęli po konfrontacji z Madonną, przystąpili do podziwiania samego dzieła. I wtedy się zaczęło. Krytycy rzucili się na bogu ducha winnego Creeda z oskarżeniami i szyderstwami. Każdy dziennik czy tygodnik z rubryką artystyczną za honor poczytywał sobie wymyślenia nowego żartu na temat 33-letniego Brytyjczyka, jakby to on sam sobie tę forsę przyznał… Nagrodzona praca ma tytuł: „Dzieło nr 227: Światło włącza się i wyłącza”. Zgodnie z tytułem w pustym pomieszczeniu co 5 sekund zapala się i gaśnie światło. I tyle. Jak przystało na porządną sztukę minimalistyczną.
Minimalizm narodził się w latach 60-tych w Nowym Jorku. Była to reakcja na działania takich artystów jak Jackson Pollock, który z furią wylewał farby na potężne płótna, traktując malarstwo jako akt emocjonalny, wręcz egzystencjalny. Nazywano nawet tę sztukę abstrakcyjnym ekspresjonizmem. Liczyły się wyłącznie czyste uczucia, żadnych anegdot i opowieści. W reakcji na te bardzo osobiste poczynania minimaliści chcieli wprowadzić do sztuki logikę i porządek. Feerię kolorowych farb lanych na blejtram prosto z puszek zastąpili prostymi liniami i matematyczną precyzją. Najpełniej wyraził nowe idee znakomity malarz amerykański Frank Stella: „to, co widzisz, jest tym, co widzisz”. W sztuce minimalistycznej namalowane obiekty nie usiłują przedstawiać czegokolwiek innego poza samymi sobą. W latach 70. Carl Andre ułożył na podłodze w 10 równych rzędach 120 cegieł i odniósł sukces. Co więc tak bardzo oburza krytyków w pustej sali z migającym światłem? Wtórność! Już w roku 1917 Yves Klein opróżnił galerię z wszelkich przedmiotów, a ściany zamalował na biało, po czym zatytułował swoje dzieło „Pustka”. W 1966 roku Alghiero e Boetti z grupy Arte Povera, czyli „sztuka uboga”, wystawił „Roczną lampę”, która paliła się tylko jeden, nieokreślony z góry dzień w roku.
Najbardziej może radykalna demonstracja minimalistyczna odbyła się niedawno na bogatej Oxford Street w Londynie, gdzie Michael Landy, członek grupy Young Brit, wszystko co posiadał wrzucił do maszyny niszczącej, żeby zademonstrować nicość. Poza tym dziennikarze twierdzą, że dzieło „gaśnie i zapala się światło” po prostu nie działa – w galerii w ciągu dnia jest jasno i trudno o zamierzoną dramaturgię. Ale w końcu o co tyle hałasu? Jak zauważyła Madonna, w Londynie marne 20 tysięcy funtów nie starcza na długo.