OLGA KUBLIK, FLASH MOB
Contents
Flash mob jako autonomiczna forma zdarzenia artystycznego
Nowoczesność charakteryzuje się dążeniem człowieka do bycia oryginalnym, wyjątkowym i zindywidualizowanym. Nikt nie lubi być postrzegany, jako jeden z wielu. Na strach bycia trybikiem w maszynie, świat odpowiedział oferując swym obywatelom różnorodne formy wyrażania siebie i swobodnego przekazywania własnych odczuć oraz myśli. Dziś dostęp do kultury, a także aktywne w niej uczestnictwo, jest przywilejem każdej osoby. Nikogo nie dziwią więc wyrastające jak grzyby po deszczu grupy teatralne, samozwańczy artyści uliczni czy jednorazowe akcje służące rozrywce. Wszystko, co dzieje się na zewnątrz, można by wrzucić do worka „performans” i zasadniczo tak większość robi. Jest to jednak krzywdząca generalizacja, która najmłodszemu w polskiej myśli flash mobowi odbiera jego autonomię, traktując go jako odnogę happeningu lub performansu (w wąskim tego słowa znaczeniu). Warto jednak rozwiązać ów worek i wyciągnąć na światło dzienne wszelkie różnice pomiędzy wymienionymi formami artystycznymi. Moim zadaniem będzie udowodnić, że flash mob nie należy do podgrupy żadnego z pozostałych wydarzeń kulturalnych, ale jest samodzielny i równoprawny.
Performans (performance)
„Performance” jako taki nigdy nie został dostatecznie zdefiniowany. Z racji wieloźródłowości, można nim określać wiele rodzajów działalności artystycznej. Na potrzeby tej pracy, performans ujęty zostanie jedynie wąsko. Ograniczymy go zatem do pewnej sytuacji artystycznej, która ma swoje konkretne miejsce i czas, polega na pracy ciałem i w której performer jest nie tylko twórcą, ale także materiałem swych działań. Podmiotem, jak i przedmiotem. Performans zasadza się na umiejętności reagowania na zmieniające się otoczenie, kontakcie z widownią oraz dostosowywaniu się do jej rzeczywistych potrzeb. Jest to punkt, w którym widać zdecydowaną rozbieżność tej formy artystycznej z tradycyjnym teatrem. Choć performera można by na upartego nazwać aktorem, to z pewnością nie odgrywa on sztywnej, wyuczonej roli. Zaczynając, nigdy nie jest pewien, jak zakończy się jego pokaz. Może, a raczej powinien, mieć zamysł i pewne punkty do zrealizowania, ale reszta jest wyłącznie improwizacją. Prawdziwy performans jest nie do odtworzenia, chyba że widownia została podstawiona i wcześniej wyuczyła się swych ról. Wtedy jednak mielibyśmy już do czynienia z przedstawieniem teatralnym.
Performans kojarzy się z czymś, co ma szokować, bulwersować lub zadziwiać. Po artystach oczekuje się konkretnego pomysłu i rzetelnej realizacji. Nikt nie poświęci uwagi przeciętnemu performerowi, jeśli tuż obok będzie stał jego aktywny i zaangażowany konkurent. Liczba performujących jest z reguły mała. Może to być jeden człowiek, a może być kilku, jednak ich liczba nie wzrasta do setek, jak w happeningu czy flash mobie. Większa liczba performerów mogłaby skonfundować widzów, którzy nie wiedzieliby na kogo patrzeć i w jaki sposób się zachowywać. W przypadku performansu bowiem to artysta pełni rolę inicjatora i aktywizatora tłumu. On wyciąga rękę i prowokuje, by tłum mu odpowiedział. Udaną relację z widzem można zatem nazwać dialogiem, nieudaną – monologiem lub przysłowiowym „rzucaniem grochem o ścianę”.
Happening
Zdefiniowanie happeningu jest o wiele prostsze, z racji że już sama nazwa wyznacza pewien zakres działań. Tłumacząc ją na język polski, otrzymujemy dokładnie „zdarzenie” lub „dzianie się”. Happening zakłada więc aktywną postawę, coś nieuchwytnego, niemożliwego do rozciągnięcia w czasie. Coś, co musi mieć swój początek i koniec, a między nimi logiczną całość. Może posługiwać się częściową improwizacją. Podobnie jak performans, opiera się na kontakcie z otoczeniem i reagowaniu na nie. Dopuszcza wykorzystywanie różnych przedmiotów, ale może także pozostać „czystą” grą ciałem, gestem i/lub słowem.
Choć happening wywodzi się z malarstwa, dziś najbardziej popularną formą jest to, co można by określić bliskim krewnym flash moba, jednak z dokładnie napisanym scenariuszem i ustalonym przebiegiem akcji. Na tym polega największa różnica pomiędzy wymienionymi działaniami artystycznymi i dzięki temu happening da się skomercjalizować, flash moba – nie. Jest to ów maleńki element, który ludzie często przeoczają, myląc tym samym pojęcia i odbierając flash mobowi jego autonomiczność. Przykładem może być „Flash mob w reklamie T-Mobile”, który w gruncie rzeczy prawdziwym flash mobem nie był i być nie mógł. Po pierwsze, aby użyć wizerunku jakiegokolwiek człowieka w reklamie, serialu czy filmie, trzeba zdobyć jego pisemną zgodę, co wyklucza nagrywanie przypadkowego tłumu. Po drugie, flash mob nie zawsze się udaje, a już na pewno nie można nazwać go przewidywalnym. Żeby zrealizować reklamę T-Mobile, należało najpierw stworzyć scenariusz, a potem zapoznać z nim grupę wykonawczą. Jest to praca-zlecenie i jednocześnie doskonały przykład skomercjalizowanego happeningu. Nie należy jednak traktować happeningu jako gorszej, bo poddającej się rynkowi, formy flash moba. Nie każdy happening musi służyć zarobkowi i w gruncie rzeczy mało który służy. Flash mob i happening to dwie zupełnie inne formy, po które sięgają osoby nastawione na inne cele. Wspólna im będzie wyłącznie dobra zabawa oraz aktywne uczestnictwo we własnej kulturze.
Flash mob
Wbrew pozorom, bardzo łatwo określić, czym jest flash mob. Po przetłumaczeniu na polski, uzyskujemy termin „błyskawiczny tłum”, choć znacznie częściej spotkać się można ze „sztucznym tłumem”. Tradycja tej formy przybyła do nas z Nowego Jorku, a zrodziła się stosunkowo niedawno, bo dopiero w XXI wieku, przez co jest świeża i dlatego jeszcze tak trudno rozpoznawalna. Od happeningu, poza wcześniej wspomnianymi różnicami (tu: brak „scenariusza”, niemożliwa do skomercjalizowania), oddziela ją także czas trwania, który ogranicza się do góra kilka minut (przy czym rozejście się tłumu jest jedyną poprawną formą zakończenia), wzajemna nieznajomość osób działających oraz pewne sygnały, ustalane z reguły na kilka dni lub nawet godzin przed spodziewaną akcją. Flash mob nie polega na dokładnym wykonywaniu jakiegoś układu, wzbudzaniu refleksji czy unaocznianiu wyższych wartości. Organizowany jest dla zabawy oraz stwarza możliwość współuczestnictwa w życiu kulturalnym. Głównym celem jest aktywizacja przypadkowych przechodniów, którzy pod wpływem chwili dołączają się do działających, by na ten krótki moment stać się jednym z nich. Nie ma tu podziału twórca-odtwórca. Pewna osoba („wstępny lider”) ustala miejsce, czas i temat akcji, rozsyła (smsem, mailem, rzadziej plakatem czy wlepkami) informacje, a potem zmienia się w zwykłego uczestnika. Flash mob najczęściej opiera się na współpracy pewnej grupy, która jest stała i sprawdzona. Może liczyć trzech członków, ale może także trzystu. Najważniejsze jest to, że nigdy nie roszczą sobie praw do autorstwa. Gdyby zaniechali rozsyłania informacji i przeprowadzali swoje pomysły samodzielnie, przeistoczyliby się w grupę happeningową.
Flash mob zyskuje coraz większą popularność, porywa młodych i daje im motywację do tworzenia własnych grup. Wiele dużych miast ma już swoje flash mobowe fora, na których zainteresowane osoby uzyskują informacje dotyczące najbliższych wydarzeń. Ważne jest jednak, by o przewidywanych akcjach nie było zbyt głośno, a na pewno nie w miejscu, w którym mają się one odbyć. Raz, że przeważnie jako miejsce wybiera się placówki masowo odwiedzane, a więc duże sklepy i galerie handlowe, z których ochrona bardzo chętnie i szybko flash mobowiczów wyprasza, a dwa, że ludzie udający się do takich miejsc nie mogą się niczego domyślać. Muszą być autentycznie zdziwieni i zaskoczeni, bo tylko wtedy decyzja o dołączeniu do zdarzenia będzie ich własnym, artystycznym wyrazem siebie.
Flash mob – autonomia
W świetle wszystkich przedstawionych dowodów nie jest możliwe, aby dłużej odmawiać flash mobowi jego autonomiczności. Nie da się go podpiąć pod najbardziej konwencjonalną (z trzech wymienionych) formę występu, jakim jest performans w wąskim znaczeniu, ani tym bardziej pod happening, który może i dorównuje flash mobowi liczbą działających, ale opiera się na innych założeniach i realizuje odmienne cele. Flash mob zapewnia rozrywkę i jednoczy obcych sobie ludzi, happening to wieloosobowe przedstawienie mające swój scenariusz, a performans realizuje pewne stałe punkty, między którymi przestrzeń wypełniono improwizacją. Nie można ich wartościować i zgadywać, które jest lepsze, a które gorsze. Są nieporównywalne. W niektórych miejscach zazębiają się o siebie, co jest naturalne, bo w końcu mają wspólne źródło, jednak znaczna część każdego z nich obejmuje inną problematykę. Należy zatem uszanować ich autonomię i użyteczność we współczesnym świecie. Odpowiednią formę dla nas samych wybieramy wedle uznania, zastanowiwszy się uprzednio, w jaki sposób chcemy uczestniczyć w życiu kulturalnym. Jest to prosta droga do samorealizacji oraz swobodnego wyrażania własnych myśli.
Flash mob komercyjny
Przyjrzyjmy się dokładniej zjawisku komercjalizacji flash moba. Wykazaliśmy już, że w odpowiedzi na próbę zawłaszczenia, porzuca on swoją formę, przeistaczając się w happening. W takiej sytuacji zmiana, lub raczej transformacja, jest nieunikniona. Czy nie prościej byłoby zatem używać w reklamie tego drugiego, właściwego określenia? Z czego bierze się owa niechęć do happeningu? Dlaczego firmy tak uparcie nazywają swe przedsięwzięcia flash mobami? Czy nie odmawiają im tym samym autonomii?
Zjawisko wyjaśniające celowe mieszanie pojęć w marketingu, można by nazwać sięganiem po egzotykę. Wszystko, co jawi się jako egzotyczne, a więc nowe, nieznane i tajemnicze, przyciąga. Jak zostało wcześniej wspomniane, flash mob to najmłodsza z omówionych form. Wykazuje zatem większą świeżość od happeningu, a do tego brzmi zagranicznie (słowo „happening” zostało już spolszczone, „flash mob” – nie), co intryguje i pociąga. Żyjąc w czasach globalizacji, pragniemy wychodzić naprzeciw nowym produktom, inicjatywom i wyzwaniom. Kiedy zderzamy się z nieznanym nam pojęciem, które dodatkowo niesione jest na fali amerykańskiej mody, odczuwamy potrzebę wchłonięcia go. Nie chcemy zostawać w tyle. Nieustannie biegniemy, by dogonić rozwijający się świat. Łatwo się w tym wszystkim pogubić. Mało jest ludzi-amatorów, którzy potrafią opowiedzieć o każdym nowym telefonie czy laptopie, pojawiającym się w salonie. Jest ich po prostu zbyt wiele. Każdy produkt elektroniczny, podobnie jak forma artystyczna, przeżywa swój szczyt. Kiedyś był czas happeningu, teraz z kolei ustąpił on miejsca flash mobowi. Nie oznacza to, że całkowicie zniknął. Po prostu zszedł ze sceny, na którą skierowane są oczy spragnionej nowości widowni. Problem polega na tym, że przy owej scenie nie stoi żaden narrator czy tłumacz. Człowiek sam interpretuje to, co widzi, często nie mając pojęcia o pochodzeniu, celu czy pokrewnych formach widowiska. Ową niewiedzę najchętniej wykorzystują duże, znane firmy. Nie można przecież zaprzeczyć, że w biznesie liczy się zysk. Do tej pory wymyślono wiele sposobów manipulowania klientami – ukryte reklamy w filmach, ulotki zapachowe, wyszczuplające lustra w przebieralniach czy różnego rodzaju promocje. Wykorzystywanie nieznanych, egzotycznych nazw, to tylko kolejny z tych sposobów. Firmy sprytnie obliczyły sobie zysk wynikający z zainteresowania nowym pojęciem „flash mob”. Postanowiły bazować na nim, przyciągając klientów, a jednocześnie próbować je oswoić, by posłużyło na dłużej. Postąpił tak na przykład Nike, Tic Tac, T-mobile, Danone i Xbox. Zainteresowani tematem flash mobowcy szybko zauważyli, że coś jest nie tak. Flash mob nie spełnił swej roli, wymknął się konwencji i przekształcił w happening. Czekali na jakieś wyjaśnienie lub sprostowanie, ale nic takiego nie nadeszło. Firmy przeszły do porządku dziennego, obserwując przypływ gotówki. Czy było to etyczne zagranie? Być może ktoś uzna, że firmy same nie do końca wiedziały, czym jest nowa forma wydarzenia kulturalnego, i niefortunnie wpadły w pułapkę. Jeżeli tak, to czemu nigdy nie przyznały się do popełnienia błędu? Przecież każdy ma prawo do pomyłki. Wniosek nasuwa się jeden: egzotyka od zawsze była w cenie, a firmy nie zawahały się manipulować określeniami, by zdobyć klientów. Innymi słowy, podążyły po trupach do celu, przy czym tym razem trupem padł autonomiczny charakter flash moba, a na jego zgliszczach odrodził się skomercjalizowany happening.
Wspólne cechy, inna realizacja
Wąsko ujęty performans, happening i flash mob mają wiele wspólnego, jako że wywodzą się z tego samego źródła. Mimo wcześniej wymienianych cech swoistych każdego z nich, granice nadal mogą się wydawać niejasne i rozmyte. Trzeba bowiem pamiętać, że każda z form oparta jest na tym samym „kośćcu”, czyli pierwotnej idei działania „tu i teraz”. Ich cechy da się usystematyzować w pewien zespół pojęć, których realizacja w każdym przypadku będzie inna. Co zatem łączy, a co dzieli omawiane formy?
Po pierwsze miejsce i czas. Używając pojęcia „miejsce”, mamy na myśli przestrzeń, w której dane wydarzenie się odbywa. Jeżeli chodzi o performans, najczęściej jest to rynek, gdzie liczba odbiorców może być duża, a oglądający tworzą krąg dookoła artysty. Czasem jest to jakaś galeria sztuki, czy inne miejsce „zamknięte”, co wymaga kupienia biletu, odpowiedniego zachowania, a czasem i ubioru. Taki performans wychodzi już poza wąskie rozumienie, dlatego nie będzie szczegółowo omawiany. Happening, podobnie jak flash mob, za miejsce obiera sobie przestrzeń, w której na pewno pojawi się spora liczba ludzi. Może to być rynek, ale może być również galeria handlowa, dworzec lub ulica. Jeżeli chodzi o „czas”, to nie liczy się pora dnia czy godzina, ale czas trwania. Performans na przykład może trwać od kilku do nawet kilkudziesięciu minut. Wszystko zależy od sił i pomysłowości performera. Happening i flash mob są znacznie krótszymi formami. Happening to z reguły od kilkunastu sekund do kilkunastu minut, a flash mob jeszcze mniej, bo zamyka się w kilku minutach. Zakończenie jest niespodziewane – każda osoba, w milczeniu, oddala się w swoją stronę.
Wykonawca-performer jest z reguły jeden, czasem zauważa się kabaretowy duet lub kilku mimów próbujących rozbawić razem tłum. Z racji, że ważna jest komunikacja z odbiorcą, mniejsza liczba performerów korzystniej wpłynie na jakość przedstawienia. Widzom łatwiej będzie się skupić, wytężyć zmysły i z większą chęcią dołączą do akcji. Happening zakłada znacznie większą liczbę osób, która nie dobije jednak do setek, chyba że mamy na myśli happeningi skomercjalizowane. Tam, gdzie w grę wchodzi pieniądz, da się zrobić naprawdę wszystko. Wystarczy rozdać nieznajomym sobie ludziom scenariusze i sowicie ich wynagrodzić, a zatańczą, jak im się zagra. Niezależny happening, powstały z inicjatywy ludzi chcących współtworzyć kulturę, byłby ciężki do ogarnięcia, gdyby zgłosiło się zbyt wiele osób. Zabrakłoby przestrzeni do prób, ćwiczenia układów i ciężej byłoby się między sobą komunikować. Flash mob za to ma pewną stałą grupę, która na kilka dni przed akcją rzuca hasło, a cała reszta działających jest przypadkowa. Nie ma tu mowy o szczegółowo przemyślanym układzie (np. tanecznym), czy dialogach (np. musicalowych). Osoba, która dołącza, obserwuje innych i w lepszy lub gorszy sposób próbuje ich naśladować. Dzięki temu liczba może wzrosnąć do setek, a jeśli pozwoli na to przestrzeń, nawet i tysięcy. Co więcej, flash mob z góry zakłada anonimowość działających, happening może promować konkretną grupę, ale nie musi, natomiast performerowi będzie zależało na zyskaniu popularności i przychylności widzów. W czasie pokazu znajdzie sposób, by zapoznać ich ze swoim imieniem i nazwiskiem lub pseudonimem artystycznym.
Odbiorcy performansu zwykle zostają wcześniej powiadomieni, że taka akcja się odbędzie. Informacje mogą znaleźć w Internecie lub na plakatach. Na pokazy przychodzą całymi rodzinami lub w gronie znajomych. Nie siadają, ale ustawiają się w okręgu lub półokręgu, czekając aż performer zachęci ich do współuczestnictwa. Dla nieśmiałych i poważnych osób nie będzie to najlepsza forma spędzania sobotniego popołudnia. Odbiorca happeningu jest przypadkowy i raczej nie ma szansy na włączenie się w akcję. Nie zna słów, kroków układu i nie wie, co przewiduje scenariusz. Oczywiście są happeningi, w których scenariusz jest nieco luźniejszy, a bardzo chętna do współdziałania osoba nie przeszkodzi w ogólnym zamyśle, ale na ogół są to pokazy zamknięte. Flash mob za to jest formą najbardziej otwartą, działającą jak wir w rzece i wciągającą przechodniów. Na tym polega jego idea – by aktywizować tłum, jednocześnie dając im szansę uczestnictwa w dobrej zabawie.
Rekwizyty i scenografia to także cechy wspólne omawianych form. Każda z nich ma prawo używać dodatkowych przedmiotów, ale wcale nie musi tego robić. Wystarczy sama gra ciałem, słowem lub gestem. Podobnie rzecz ma się ze scenerią, która czasem jest uwzględniana, a czasem nie. Performanse i happeningi często wykorzystują konkretne otoczenie. Performer może obmyślić sobie przed występem, że pod koniec podbiegnie do stojącego obok pomnika i wystawi przed nim język, wzbudzając w widowni śmiech. Happening również może wykorzystać miejsce, np. restaurację Fast food, w której działający niespodziewanie i w niekonwencjonalny sposób zaśpiewają piosenkę o frytkach i hamburgerach. Flash mob wykorzystuje przestrzeń znacznie rzadziej. Skupia uwagę na szybkiej akcji i następującym po niej rozejściu. Nie oznacza to jednak, że ta ignorancja jest regułą czy wymogiem.
Scenariusz performansu opiera się na paru punktach, które trzeba zrealizować, natomiast jak i kiedy się one pojawią, to już zależy od odbiorców. Jeżeli będą chcieli współpracować i wykażą się dużą elastycznością, performer gładko przeprowadzi ich przez swój plan przedstawienia, czyniąc żywymi rekwizytami. Happening z kolei cały opiera się na scenariuszu, którego wykonanie jest związane z osiągnięciem celu. Działający chcą coś przekazać, unaocznić lub poddać refleksji, a dokonać tego mogą wyłącznie poprzez poprawne zrealizowanie planu. Flash mob i tym razem wykazuje się największą niezależnością. Nie posiada żadnych ścisłych planów czy scenariuszy. Każdy wykonuje lekko zarysowany zamysł, obserwuje innych, powiela ich ruchy, dodaje własne. Liczy się tylko „tytuł” danego flash moba. Niech będzie to „Bang Bang”, w którym chodziło o zastrzelenie (z palców) osoby stojącej obok. Strzelanie rozpoczynał autor pomysłu, natomiast cała reszta potoczyła się już sama. Każdy celował, do kogo chciał, upadał w taki sposób, w jaki chciał i wydawał dźwięki, jakie wydawały mu się najodpowiedniejsze. Pełna dowolność. Po kilku minutach wszyscy się podnieśli i poszli w każdy w swoją stronę.
Celem performera jest aktywizacja odbiorców, wzbudzenie w nich pewnych emocji (najczęściej radości i rozbawienia) oraz propagowanie własnego imienia i nazwiska lub pseudonimu. Happening ma za zadanie przedstawić coś – czasem dla czystej rozrywki oglądających, a czasem by zwrócić uwagę na jakiś społeczny problem. Takim społecznym happeningiem była na przykład akcja z rzuceniem plastikowej butelki obok śmietnika. Setki ludzi przechodziły koło niej obojętnie, więc gdy ktoś wreszcie się zatrzymywał, by ją podnieść, otrzymywał gromkie brawa od pozornie zwykłych, siedzących w restauracji obok ludzi. Flash mob, podobnie jak happening, ma służyć rozrywce i aktywizować przypadkowych przechodniów. Jest świetną szansą na niezobowiązujące uczestnictwo w życiu kulturalnym, a także poznanie ciekawych ludzi.
Performans może być i z reguły jest zapowiadany. W takim wypadku można go nazwać „okolicznościowym” – performera spotyka się na festynach, festiwalach, dniach dziecka. Skoro przedstawienie reklamuje własnym nazwiskiem lub pseudonimem, zakłada to pewną gwarancję jakości. Odbiorcy przychodzą, bo go znają i wiedzą, że jest dobry lub chcieliby go poznać. Happening i flash mob nie mogą być zapowiadane. Muszą szokować, dziwić lub bawić, ale przede wszystkim zaskakiwać. Scenariusz happeningowy jest przygotowywany i ćwiczony w grupie wykonujących, a termin właściwej akcji znany jest wyłącznie im. Przeciwnie, o nadchodzącym flash mobie, informacje można zdobyć na kilka, góra kilkanaście dni przed wyznaczoną datą. Są szczątkowe i pilnowane, by nie wypłynęły w formie plakatów czy ulotek, gdyż zniszczyłoby to element zaskoczenia.
Elementem, który łączy wszystkie akcje pokazowe, jest zagrożenie fiaskiem. Nieudany performans to taki, którego odbiorcy nie chcą się włączyć, nie odpowiadają na zachęty działającego lub nie rozumieją go i odchodzą. Dialog zdegenerowany w monolog jest ostatecznym wyrazem niepowodzenia performansu. Nieudany happening to taki, który nie poszedł według scenariusza, nie został zauważony, bądź odwrotnie – został zbyt szybko rozpoznany i rozpędzony, na przykład przez ochronę miejsca, w którym się odbywał. Podobnie nieudany flash mob to ten, który nie został zauważony, nikt nie był zainteresowany dołączeniem lub ochrona rozpędziła działających tuż po rozpoczęciu akcji.
Flash mob we Wrocławiu
Na koniec, by raz jeszcze potwierdzić autonomię flash moba, przyjrzymy się powstałemu w 2008 roku forum wrocławskiej grupy flash mobowej, która działała przez kolejne trzy lata. W jej skład wchodziło kilkanaście osób (liczba była ruchoma, gdyż wciąż odchodziły i dołączały nowe). Działy dotyczące pomysłów oraz ogłoszeń zostały zastrzeżone wyłącznie dla zarejestrowanych użytkowników, którzy wcześniej musieli uzyskać zgodę założyciela. Unikano w ten sposób przedwczesnego wypłynięcia informacji o planowanych akcjach. Dopiero na kilka dni przed każdą z nich wchodzono na popularne portale społecznościowe i masowo rozsyłano tytuł, krótki opis, datę, godzinę i miejsce. Śmiało można powiedzieć, że akcje żyły własnym życiem. Za każdym razem na miejsce przychodziły nowe osoby. Były pełne pomysłów, zapału i entuzjazmu. Charakteryzowały się otwartością i chęcią współpracy. Raz na jakiś czas, po akcji, organizowano spotkanie dla chętnych, na których można było ubiegać się o dołączenie do forum, a także do stałej grupy. Podczas rozpoczynania każdego flash moba, jedna ze stałych osób dawała sygnał, a reszta podążała za nią. Jeśli zebrała się dostateczna ilość ludzi, wciągała przypadkowych przechodniów niczym wir. Cel zostawał zrealizowany.
Pierwszą akcją, zorganizowaną w grudniu 2008 roku, był „Freeze Time” w Galerii Dominikańskiej. Na znak organizatora wszyscy wtajemniczeni zastygli, czy raczej zamarzli, w zwyczajnych pozycjach. Nie chodziło o wykrzywianie ciała i przybieranie dziwnych figur, ale zatrzymanie zwykłej, codziennej sytuacji. Jedna osoba jadła hamburgera i zastygła w połowie ugryzienia, druga drapała się po głowie, trzecia zawiązywała buta. Po kilku minutach zegar ponownie ruszał, a odtajałe osoby spokojnie kontynuowały przerwane czynności. Gdy kończyły, szły w swoją stronę, jak gdyby nic się nie stało. Druga akcja, tym razem wymagająca rekwizytu, nazywała się „Bananofon” i polegała na tym, by na sygnał organizatora wyciągnąć z torebki lub kieszeni banana, rozmawiać przez niego, jak przez telefon, a potem rzucić o ziemię. Rozpłaszczone owoce oczywiście zbierano z kostki na środku rynku i wyrzucano do śmieci, a potem rozchodzono się. Opcjonalnie, gdy ktoś nie miał banana, mógł rozmawiać przez palce, patyk, cokolwiek. Najważniejsza była dobra zabawa, co też znajdowało się w adnotacji do każdej kolejnej akcji. W każdym ogłoszeniu, wielkimi literami, dopisywano informację: TO TYLKO ZABAWA I TAK TO TRAKTUJCIE.
Autonomia flash moba polega na jego odrębności od performansu i happeningu. Udowodniliśmy, iż mimo podobieństw, jakie leżą u ich źródeł oraz na jakich są oparte, nie można mówić, by jedno było podgrupą innego. Drugim przedstawionym dowodem są wciąż powstające grupy flash mobowe i zakładane przez nie fora. Choć tradycja tej formy jest jeszcze świeża i nie wszystkim znana, bądź nie przez wszystkich rozumiana, zmierzamy w dobrym kierunku, by to zmienić. Z biegiem czasu przestaniemy wierzyć firmom reklamującym swe produkty hasłem „flash moba” i sami zaczniemy rozróżniać, co nim jest, a co nie. Choć nie przestaniemy się dziwić, widząc ludzi rozmawiających przez banana na środku rynku, znacznie chętniej do nich dołączymy. Na spotkaniach organizacyjnych wyjdziemy z inicjatywą i przedstawimy własne pomysły. Tylko w ten sposób sprawimy, że flash mob otrzyma odpowiedni grunt do rozwoju. Jego idea stanie się powszechnie znana, a autonomii już nie sposób będzie zaprzeczyć czy zakwestionować.
Bibliografia
I Teksty autorskie:
1. G. Dziamski, Szkice o nowej sztuce, Warszawa 1984.
2 . K. Kershner, What is a flash mob?, http://people.howstuffworks.com/flash-mob.htm, [on-line] 8.01.2013.
3. M. Carlson, Performance, przeł. E. Kubikowska, Warszawa 2007.
4. M. Giżycki, Koniec i co Dalej? Szkice o Postmodernizmie, Sztuce Współczesnej i Końcu Wieku, Gdańsk 2001.
5. W. Kaźmierczak, Co to jest performance, [na:] http://www.co-to-jest-performance.wizytowka.pl/, [on-line] 8.01.2013.
II Strony internetowe i fora:
1. Fan Page flash moba, http://www.facebook.com/pages/Flash-Mob-In-Wroc%C5%82aw/125305654165000, [on-line] 8.01.2013.
2. Flash mob T-mobile, http://www.youtube.com/watch?v=VQ3d3KigPQM, [on-line] 8.01.2013.
3. Forum internetowe, http://www.forumowisko.pl/topic/46405-happening/, [on-line] 8.01.2013.
4. Forum wrocławskiego flash moba, http://flashmobwroc.eev.pl/index.php, [on-line] 8.01.2013.
5. Frozen Flash Mob, http://www.youtube.com/watch?v=bDuipSix_Hk, [on-line] 8.01.2013.
6. Mapa flash mobów, http://flash-mob.meetup.com/, [on-line] 8.01.2013.
7. Moda na flash moba, http://www.pasje.senior.pl/124,0,Swiateczna-moda-na-flash-mob,10338.html, [on-line] 8.01.2013.
8. Przykładowe rozróżnienie form artystycznych, http://eszkola.pl/jezyk-polski/sztuka-zywa-performance-happening-i-in-2437.html, [on-line] 8.01.2013.
9. Reguły flash moba, http://meetingsnet.com/medicalmeetings/cme_rules_regs/tips_devices/flash-mob-rules-for-social-media-0308, [on-line] 8.01.2013.
10. Słownik internetowy, http://www.diki.pl/slownik-angielskiego/?q=happening, [on-line] 8.01.2013.
11. Ukryta reklama, http://www.portvale.pl/reklama-ukryta.php, [on-line] 8.01.2013.